28.04.2008r.
Marszałek Lasów Państwowych




25.04.2008r.
Komorowski kontra Nowicki czyli partyzanci z wyciętego lasu...

O tym, ze minister środowiska Maciej Nowicki został przeznaczony do odstrzału, w ramach retuszowania hucpy pod tytułem rząd Tuska,  wiadomo było co najmniej od kilku tygodni. Dziennik i inne media także wymieniły prof. Nowickiego jako kandydata „do rekonstrukcji” czyli wykopania z ferajny. Sęk jednak w tym, że minister Nowicki nie odejdzie dlatego, ze premier Tusk jest niezadowolony z jego pracy lecz z powodu podpadnięcia marszałkowi leśnemu Bronisławowi Komorowskiemu.
 
Aby dokładniej przybliżyć Czytelnikom problem, cofnę się do czasu konstruowania obecnego rządu. Jak wiadomo, niemal do zaprzysiężenia rządu trwały skutecznie wyciszane, a raczej dyskretnie przemilczane przez media, targi z PSL wokół obsady ministerstwa pracy i ministerstwa środowiska. Pamiętamy też, że jedno z tych ministerstw miało przypaść PSL. Ale Pawlak to stary wyga, wie gdzie konfitury leżą, wiedział też, że Tusk nie ma wyjścia i zgodzi się na żądania PSL.
Zatem ludowcy dostali ministerstwo pracy oraz dużą część fruktów w ministerstwie środowiska, czyli wpływy w Lasach Państwowych. Przypomnijmy, Lasy Państwowe to jedno z największych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw w Polsce. Zatrudnia wraz z przemysłem drzewnym ok. 100 tys osób, a majątek lasów to ok. 28% terytorium Polski.  Lasy Państwowe są udziałowcem Banku Ochrony Środowiska oraz kluczowym graczem na tzw. rynku pochłaniania gazów cieplarnianych.
Targi o obsadę stanowiska dyrektora generalnego lasów zostały zakończone powołaniem na to stanowisko Jana Piątkowskiego- bliskiego emerytury byłego dyrektora regionalnego lasów w Łodzi. Jego kandydatura została wymyślona przez B. Komorowskiego, który od lat ma dobre kontakty z leśnikami, a niektórzy złośliwie i zapewne nieprawdziwie sugerują, że niektóre z tych kontaktów mogły znaleźć się z aneksie raportu o rozwiązaniu WSI.
Tak czy inaczej, PSL pomysł zrobienia dyrektorem J. Piątkowskiego kupiło, jako, ze był on także znajomym S. Żelichowskiego- rozgrywającego ze strony PSL w kwestiach środowiska. Gdyby wiedzieli kto faktycznie stoi za Piątkowskim pewnie by się nie zgodzili ale cóż, dali się ograć.
Wrzucenie J. Piątkowskiego  było to tym łatwiejsze, że prof. Nowicki jest ministrem słabiusieńkim, bez zaplecza politycznego, grona fachowych współpracowników, szacunku naukowców itp. Trudno bowiem za kompetentnych uznać współpracowników Nowickiego z Ekofunduszu, który był raczej towarzystwem wzajemnej adoracji niż gronem fachowców. Dlatego właśnie co lepsi specjaliści omijali tę instytucje, zwłaszcza, ze tajemnicą poliszynela było, że jest to synekura Nowickiego i znajomych królika. O szczegółach pisał Wprost kilka tygodni temu, dla tych co nie czytali, przywołuję kilka podstawowych faktów.
Fundacja Ekofundusz powstała na początku lat 90, za czasów UD, kiedy to ktoś wpadł na pomysł by rozmaite pieniądze od darczyńców, rządów zagranicznych itp. finansujących działania proekologiczne zgromadzić na jednym koncie i stworzyć instytucje zarządzającą, gdzie fachowcy będą decydować o ich podziale. Pomysł nawet i niezły ale wykonanie typowo polskie. Powołano Fundację a na jej czele postawiono jednego z faworytów ówczesnego Ministra. Statut Fundacji skrojono tak, ze jej Prezes jest praktycznie nieusuwalny. Próbowały to zrobić różne rządy ale nikomu się nie udało. A prof. Nowicki zarobił przynajmniej 2 mln…
Wracając do Lasów. Prof. Nowicki, jako człowiek mało znający Lasy Państwowe, łatwo zgodził się na podsuniętą mu kandydaturę dyrektora  J. Piątkowskiego sądząc, że jest to uzgodniony z PSL kandydat a nie wrzutka Komorowskiego. Popełnił błąd.
Warto dodać, iż kandydat miał jeszcze jedna ważna cechę. Był ofiarą kaczyzmu. Pisowski dyrektor Lasów zwolnił bowiem Piątkowskiego ze stanowiska dyrektora regionalnej dyrekcji lasów w Łodzi i zdegradował do funkcji podrzędnego leśniczego. Był to efekt ministerialnej i  wewnątrzleśnej kontroli, która wykazała wiele nieprawidłowości w zarządzanej przez Piątkowskiego Dyrekcji. Dochodziło m.in. do nielegalnego wyrębu i handlu drewnem, a także do bałaganu administracyjnego. Sprawa poszła do Prokuratury, postępowanie potwierdziło podejrzenia, Piątkowskiemu postawiono zarzuty i równocześnie… awansowano na stanowisko dyrektora generalnego Lasów.

Ale to jeszcze nic. Ponieważ przykład idzie z góry, bezkarnemu Piątkowskiemu przyszło do głowy (a raczej ktoś mu polecił) zmienić kilku dyrektorów w regionalnych dyrekcjach. Zwolnił więc dyrektora w Lublinie zastępując go nowym, którego wyróżnia głównie fakt, ze podobnie jak Piątkowski ma zarzuty prokuratorskie.
Zwolnił więc powołanego ledwo kilka miesięcy wcześniej dyrektora w Krakowie a na jego miejsce mianował… Stanisława S., któremu za działalność” w nadleśnictwie Niepołomice prokuratura postawiła zarzut "uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej, która naraziła Skarb państwa na straty ok. 20 mln zł.”
Piątkowski zwolnił też dyrektora we Wrocławiu. Faworytem na wakujące stanowisko jest jeden z liderów związkowych. Z zarzutami prokuratorskimi oczywiście.
A 95% skazanych głosowało na PO. Przypadek?
Najbardziej skandaliczna była zmiana w Krakowie. Przypatrzmy się bliżej. Dyrektorem krakowskiej dyrekcji Lasów był przez wiele lat Alfred K. Stary partyjniak, esbek, zorientowani twierdzą, że na początku lat 90tych przewerbowany do WSI. Krakowska dyrekcja była skansenem politruków, niektórzy nawet ze stażem w UB. Jednak Alfred K. był nieusuwalny.
Pomijając nawet ew. wsparcie WSI, Alfred K. potrafił zadbać o PR. Przez lata organizował polowania dla krakowskich elit. A to byczka strzelił pan prokurator, a to na dziki wyruszył pan komendant z policji, a to zajączka  w prezencie dostał pan dyrektor, a to bażancika pan xxx. Przy myśliwskim bigosie i schłodzonej przez leśników wódeczce rozkwitały przyjaźnie a i interesy się kręciły coraz lepiej.
Na przykład, drewno bez cechowania (czyli wpisu do ewidencji) jechało prosto z lasu do tartaków i parkieciarni. Raz transport został namierzony przez policyjny patrol. Policja wyśledziła adresata przesyłki, wezwała pomoc i wpadła na miejsce łapiąc przestępców na gorącym uczynku. Wszystko było jak ta lala, nawet film powstał z dowodami przestępstwa na widoku. Ale policjanci zamiast nagród czy awansów zostali rozesłani po okolicznych dziurach, kaseta z nagraniem zniknęła  a prokuratura umorzyła postępowanie.
Podobnych przypadków było więcej.
Lecz najlepszy interes robiło się na działkach. Zgodnie z prawem regionalny dyrektor Lasów Państwowych może wyrazić zgodę na zamianę działek należących do Lasów na działki nie będące ich własnością. Chodzi o tzw. scalanie gruntów leśnych.  Alfred K. twórczo rozwinął ten zapis.
I tak, w krakowskiej dyrekcji powstała nieformalna komórka zajmująca się wyłącznie wyszukiwaniem działek, które można powymieniać oraz prowadzeniem procedury administracyjnej z tym związanej. By wszystkim żyło się lepiej!
Kiedy znaleziono interesującą Lasy działkę, do jej właściciela udawał się emisariusz z propozycją zamiany. Perfidia polegała na tym, że w zamian za działki rolne oddawano działki leśne- często dużo więcej warte. Taka działkę leśną na górskim stoku w Nowym Sączu dostał np. brat Oleksego. Dziś stoi tam popularny wyciąg narciarski. W zamian Lasy dostały znacznie mniej warta działkę rolną. Ale właśnie na tym polegał numer. Działki rolne tuz przed zakupem zalesiano (czasem tylko na papierze), potem przekwalifikowywano na leśne i jako leśne kupowano.  Prowizje od szczęśliwego zbywcy nieużytku i jednocześnie nabywcy atrakcyjnego terenu były wysokie.
Szachrajstw na wymianie działek było więcej, były też inne patenty na ich uatrakcyjnianie. Wystarczyło np. znać plany inwestycyjne w gminie czy powiecie albo dogadać to i owo ze znajomym z polowania.
Interes się kręcił aż nadeszła era Bliźniaków. Kontrole z ministerstwa, z Lasów oraz postępowanie policyjno- prokuratorskie dały śledczym podstawę do zwolnienia Alfreda K z pracy oraz postawienia mu zarzutów niegospodarności oraz uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Działalność ta naraziła Skarb Państwa na straty ok. 20 mln zł.
W trakcie postępowania ustalono, ze decyzje podpisywał dyrektor regionalny Alfred K. ale bezpośrednimi wykonawcami byli: wicedyrektor regionalny i nadleśniczy z Niepołomic Stanisław S. a także jego podwładna odpowiedzialna za wycenę gruntów do zamiany oraz stosowne postępowanie administracyjne. Według moich informacji sprawą interesowało się także CBA oraz ABW. Podejrzani byli tak bezczelni, że niektóre działki kupowali bez cienia żenady bezpośrednio na siebie lub najbliższą rodzinę.
Jednak rozbijanie układu w lasach nie podobało się wielu osobom, stąd jedną z pierwszych decyzji J. Piątkowskiego było wyrzucenie powołanego przez PiS dyrektora regionalnego w Krakowie. I tu nastąpiła pierwsza z serii niespodzianek. Parlamentarzyści z PO, łącznie bodaj dziesięć osób, skierowali do ministra Nowickiego list protestacyjny, w którym bronili powołanego przez PiS fachowca a krytykowali powołanego przez Nowickiego/Piątkowskiego geszefciarza Stanisława S. Reakcja byłą natychmiastowa: do wszystkich sygnatariuszy listu osobiście zadzwonił… nie, nie minister Nowicki.
Zadzwonił marszałek B. Komorowski, który ponoć w niewybrednych słowach zarzucił autorom listu wspieranie człowieka PiS, wspomniał coś o potrzebie niewpieprzania się w nie swoje sprawy a na koniec wyraził opinie, ze kontynuacja takich działań może negatywnie odbić się na ocenie pracy parlamentarzystów i negatywnie wpłynąć na pozycję polityka w kolejnych wyborach.
Odrobinę światła na tajemnicze telefony  Komorowskiego może rzucić fakt, iż krótko po objęciu stanowiska dyrektora regionalnego Lasów w Krakowie przez Stanisława S., dyrektor generalny Piątkowski zażądał od niego przesłania do Warszawy kompletu dokumentów dotyczących podejrzanej transakcji, której przedmiotem były super atrakcyjne leśne działki tuz obok zamku w Niepołomicach. Wieść gminna niesie, że działki te zostały sprzedane na podstawiona osobę a faktycznym ich dysponentem jest Bronisław Komorowski.
Tak czy inaczej, dyrektor generalny Lasów wydał bezprawne polecenie przekazania dokumentów tej sprawy do Warszawy a dyrektor regionalny Stanisław S. złamał przepisy wykonując to polecenie. Czy chodziło o ochronę protektora i zabezpieczenie dowodów przestępstwa?
Informacje o tych faktach trafiły do Julii Pitery, która-dla przypomnienia- zajmuje się w obecnym rządzie zwalczaniem korupcji. Julia „raport” Pitera wykazała się jednak dobrym nosem politycznym lub po prostu wiedzą i odmówiła zajęcia się tą sprawą. Nawet nie zechciała przyjąć dostarczonej jej dokumentacji twierdząc, ze ona „człowieka Ziobry bronić nie będzie…"
Na marginesie, wiem, że na tym etapie osoby dysponujące wiedzą o tych skandalach próbowały zainteresować problemem dziennikarzy. Wyborcza krakowska ruszyła temat ale gdy kierownictwo skapowało się o co chodzi, dziennikarz dostał zakaz ruszania sprawy. W Dzienniku zapoznany z problematyką redaktor tryskał entuzjazmem, bo „to afera na pierwszą stronę”. Następnego dnia, po kolegium redakcyjnym stwierdził, że redakcja nie jest zainteresowana… Dziennik Polska bąknął coś o zmianach w lasach ale mając amunicje do armaty strzelał z przemoczonych kapiszonów. Bliżej zainteresowała się Misja Specjalna ale tylko do czasu gdy Wyborcza opublikowała ostrzeżenie pt ”Misja szuka haków na Komorowskiego”…
Wracając do meritum. Wrzenie po skandalicznej decyzji mianowania szefem krakowskich lasów skompromitowanego nadleśniczego Stanisława S. zmusiła do działania nawet nierychliwego ministra Nowickiego. Mniej więcej przed miesiącem wezwał dyrektora generalnego lasów J. Piątkowskiego by wręczyć mu dymisję. Jednak ten, ufny w siłę swego protektora odmówił przyjęcia kwitu, zbluzgał ministra i wyszedł trzaskając drzwiami. Nowicki mało się nie popłakał z bezsilności, poleciał więc ze skargą do Tuska, że „nie może odwołać dyrektora Lasów, boi się awantury w koalicji itp.”
Tusk jak Tusk, każdemu coś miłego… Podbudowany rozmową z premierem oraz wypoczęty po Świętach Nowicki ponownie zawezwał dyrektora Piątkowskiego. Ten jednak olał ministra. A w zastępstwie, do ministra Nowickiego zadzwonił…? Oczywiście marszałek Komorowski. Treści tej rozmowy nie znam ale z tego co słyszałem nie była miła. Nowicki w końcu zorientował się kto stoi za Piątkowskim ale trzeba mu oddać honor, bo nie odpuścił i ostatecznie wyrzucił go ze stanowiska. Czy był to przebłysk przyzwoitości czy efekt rozmowy z Komorowskim nie wiem. Ale jestem ciekaw co takiego pan marszałek powiedział, że w myszy zabiło lwie serce…?
Los ministra Nowickiego został więc praktycznie przesądzony. Do konfliktu z Komorowskim o Lasy dochodzą tez inne sprawy, jak np. bezsensowny okrągły stół dotyczący Rospudy czy bezsilność w negocjacjach z UE w kwestii limitów emisji CO2.
Problem polega na tym, że w miejsce nieudolnego ale jednak sercem bliskiego środowisku ministra Nowickiego powołany zostanie najprawdopodobniej jego dotychczasowy zastępca- S. Gawłowski. To już będzie ostateczna porażka bo ten technokrata nie ma pojęcia o lasach. Należy się zatem spodziewać powrotu pomysłów prywatyzacji Lasów oraz gwarantowanie majątkiem Lasów reprywatyzacji i odszkodowań za utracone mienie. Niewykluczone, że wysiłek pokoleń polskich leśników posłuży do spłaty roszczeń żydowskich.
I nie da się wykluczyć, żeza kilka lat, nasze dzieci las będą mogły obejrzeć głównie zza ogrodzenia, tak jak to ma miejsce w Niemczech, Francji czy innych krajach uzurpujących sobie prawo do mówienia jak należy dbać o przyrodę w Polsce.

http://www.salon24.pl/


17.04.2008
Pis Kryje się po Lasach

Ministerstwo Ochrony Środowiska, a nie zwietrzałych urzędników.

Minęło 100 dni rządu Tuska, a leśnicy ciągle nie mogą się doczekać, kiedy minister środowiska Maciej Nowicki posprząta po kaczystach w Lasach Państwowych.

Zrobienie porządków personalnych ma istotne znaczenie, bo w czasie swoich rządów kaczyści kadrowo przetrzebili przedsiębiorstwo Lasy Państwowe i hojną ręką porozdawali posady swoim. Jak to z grubsza wyglądało, pokazaliśmy w „NIE” nr 16/2006 („Z PiS-u do lasu”). „Zdobyte” przez pisuarowców przedsiębiorstwo zatrudniające dziesiątki tysięcy osób zostało wykorzystane do prowadzenia i finansowania kampanii wyborczej na prowincji, co zilustrowaliśmy artykułem w „NIE” nr 41/2007 („PiS rąbie lasy”).

Po powstaniu koalicji PO–PSL wielu leśników uwierzyło, że krzywdy, jakich doznali w ponurych pisowskich czasach, zostaną naprawione przez nową władzę. Jakieś zmiany co prawda następują, ale powoli. Pomimo to pisuarowcy bezwstydnie podnoszą wrzask, że w Lasach Państwowych ludzie Tuska i Pawlaka bezzasadnie krzywdzą rzekomo bezpartyjnych
fachowców.

Janusz Kaczmarek, pisowski dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu (negatywny bohater kilku publikacji „NIE” i „Gazety Wyborczej”), wylał był ze stanowisk nadleśniczych ośmiu wieloletnich pracowników. Wszyscy cieszyli się dobrą opinią poprzedniego dyrektora Feliksa Czajkowskiego. Zgodnie z obowiązującą w Lasach Państwowych pragmatyką byli poddawani okresowym ocenom i dostawali noty dobre lub bardzo dobre. Zwolnieni nadleśniczowie w grudniu zeszłego roku poskarżyli się nowemu dyrektorowi generalnemu LP Jerzemu Piątkowskiemu (pełni tę funkcję z rekomendacji PSL, po odwołaniu pisowca Andrzeja Matysiaka). Piątkowski polecił zbadać sprawę. Kontrolę przeprowadziła inż. Balbina Podsiadło, która do Generalnej Inspekcji Lasów Państwowych przyszła z rekomendacji pisowskiego posła Dariusza Bąka. Kontrolerka stwierdziła, że ośmiu nadleśniczych odwołano zasadnie. Piątkowski miał wątpliwości co do rzetelności kontroli i zarządził konfrontację skarżących się z kontrolerką. Konfrontacja wypadła pomyślnie dla nadleśniczych. Okazało się, że co najmniej czterech z nich było zwolnionych bez powodu. Ale – do czasu napisania tego artykułu – nie zapadły jeszcze w ich sprawie wiążące decyzje. Przywrócenie kilku nadleśniczych na poprzednio zajmowane stanowiska musiałoby się prawdopodobnie wiązać z odwołaniem dyrektora Kaczmarka, co najpewniej zaowocowałoby nowymi wrzaskami kaczystów. Przyznając rację skarżącym się nadleśniczym dyrektor Piątkowski powinien także wyciągnąć personalne wnioski wobec kontrolerki Podsiadło i jej szefa z inspekcji.

Czy Piątkowskiemu wystarczy determinacji? Można mieć wątpliwości, zwłaszcza że – jak się słyszy w resorcie – Piątkowski nie czuje dostatecznie silnego poparcia ministra Nowickiego.

Podobna do toruńskiej jest sytuacja w Lublinie. W tamtejszej Dyrekcji Regionalnej LP kilku nadleśniczych zwolnionych w czasie kaczystowskich rządów zabiega o przywrócenie na posady. W Lublinie Piątkowski zaczął sprzątanie od góry pozbywając się w początkach stycznia kaczysty Marka Kamoli (za czasów warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego był wice-dyrektorem stołecznego biura ochrony środowiska). Można domniemywać, że Jan Kraczek, nowy lubelski dyrektor LP (rekomendowany przez PSL), naprawi krzywdy ludziom powyrzucanym przez kaczystów.

Lasy Państwowe nie są jedynym fragmentem gospodarstwa ministra środowiska wymagającym posprzątania. Tymczasem prof. Nowicki w sprawach personalnych postępuje bardzo powściągliwie. Przykład: Radosław Fienko. Za czasów kaczego ministra Szyszki Fienko był dyrektorem generalnym w resorcie. Jego rękami Szyszko wylał wszystkich dyrektorów departamentów, w tym szefa departamentu geologii i koncesji geologicznych Henryka Jacka Jezierskiego. Teraz Jezierski jest – na wniosek prof. Nowickiego – podsekretarzem stanu i głównym geologiem kraju. A Fience także nie stała się krzywda. Nowicki powierzył mu stanowisko dyrektora generalnego w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska. Teraz wyrzucający Fienko i wyrzucany Jezierski mają współpracować dla dobra środowiska...

Nowickiego przyjęto w ministerstwie z aplauzem. Szyszkę oto zastąpił światowiec, laureat nagrody Der Deutsche Umweltpreis (tzw. ekologiczny Nobel), członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk. Teraz entuzjazm ten przygasł. Nowicki jest ministrem nie na te czasy: za miękki.

W kampanii wyborczej Donald Tusk złożył leśnikom zobowiązanie, że PO posprząta w lasach i zrobi porządki w resorcie środowiska. Kiedy premier dotrzyma słowa?

 

Autor : Henryk Schulz   http://www.nie.com.pl/art10153.htm  

Ciekawa sprawa "Kameleon" - http://www.nie.com.pl/art10008.htm

Wszystkie fora zawsze ktoś kontroluje i zastrzega sobie prawo do usuwania tekstów lub całych postów napisanych przez użytkowników, u nas jest inaczej, przesyłacie do nas i to my je umieszczamy i co najważniejsze umiescimy tak jak dostaniemy, czyli nie zmieniamy tylko publikujemy.
ZAPRASZAMY DO KORZYSTANIA Z NASZEJ STRONY I UMIESZCZANIA ZA NASZYM POŚREDNICTWEM WASZYCH PRZEMYSLEŃ TEGO CO WAS BOLI.
Pozdrawiamy!!!
Skromy Zespoł:
"Leśna Prawda"
 
Był tu: 8252 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja